Werble wszechczasów w pigułce

Świat instrumentów to suma dusz muzyków na nich grających. Każda, najcichsza nawet nuta, będzie zawsze częścią nas, będzie zawsze zapisem naszych uczuć; muzycznych doznań i ekspresji…

Z wszystkich instrumentów perkusyjnych werble zawsze budziły mój największy szacunek. Mnogość modeli, rodzajów użytych materiałów, wykończeń, okuć, maszynek, obręczy czy rozmiarów zawsze powodowały u mnie „motylki” głęboko         w żołądku. Chociaż przez ostatnie kilka lat miałem zaszczyt i niebywałą przyjemność obcować z dziesiątkami „sprężyniaków”, to nadal na widok zadbanego vintage’owego Gretscha czy innego Ludwiga ślinię się jak pies podczas znanego wszystkim eksperymentu.

Zobacz: Werbel Ludwig

Na efekt takiego stanu rzeczy nie musiałem długo czekać – co jakiś czas kupuję nowy werbel; mały, duży, metalowy czy z akrylu – to bez znaczenia, ważne, żeby miał to coś i umiał mnie już na zawsze  w sobie rozkochać. Prawda jest jedna – przez całe muzyczne życie można mieć jeden zawodowy zestaw bębnów; taki najdroższy i wypieszczony do granic możliwości, werbla natomiast nie sposób pokochać tylko jednego, jest to chyba ponad nasze perkusyjne siły. 
Opisane poniżej werble to moim zdaniem absolutna klasyka. Każdy z nich bez najmniejszego uszczerbku  przetrwał dziesięciolecia wprowadzanych innowacji i zmian podejścia do instrumentów. Każdy z tych „dziadków” nadal wyznacza kierunki i tworzy ludzkie gusta.

Ludwig Supraphonic

Nadal żywa legenda i chyba najczęściej nagrywany werbel w historii muzyki. Po ponad 50 latach od swojej premiery w amerykańskich sklepach, ciągle budzi olbrzymie emocje, rozpala serca i umysły większości perkusistów, niezależnie od ich wieku.

Zobacz również: http://www.youtube.com/watch?v=kNGtgw4DS8g

Pierwsze Supraphoniki pojawiły się na początku lat 50-tych. Do tego czasu, a konkretniej od początku lat 20-tych do późnych 30-tych Ludwig miał już swój sztandarowy  werbel – Black Beauty, którego produkcja została jednak nagle przerwana z niewiadomych powodów. Okolice roku 1952 to pierwsze pojawienie się Supraphonica. Można przypuszczać, ze Supra powstał jakby w oparciu o BB, wykorzystując ten sam mosiężny korpus, zmieniono natomiast większość pozostałych elementów (okucia, strainer, itp.)

Klasyczny Supra LM400 to korpus mosiężny pokryty chromem (COB), wyposażony w typowe lugi „Imperial’’ Ludwiga, maszynkę P-83 (później P-85) i potrójnie gięte obręcze tłoczone. Grubość korpusu zmieniała się przez wszystkie lata w obie strony – generalnie jest to około 1,6 mm. Ciekawostką jest to, że we wszystkich flagowych werblach Ludwiga ( Supraphonic, Acrolite, Super Sensitive, Black B) grubość korpusu maleje ku dolnej krawędzi.  Zazwyczaj w górnej części korpus ma ona 1,8 mm, w dolnej zaś 1,6 mm.

W późnych latach 60-tych można było spotkać już Supraphoniki wykonane z magicznego stopu ‘’Ludalloy’’ (było to typowe marketingowe zagranie – Ludalloy to najprawdopodobniej zwykłe aluminium z domieszką innego stopu).

Od lat 70-tych Supra nie przeszły jakiejś znaczącej przemiany.  Wprowadzono nowe korpusy, m.in. młotkowany lub też „klasyczny” brąz, młotkowaną stal, mosiądz w wykończeniu „Gun Metal” (grafitowy mat). Łączono także dobrze znane modele (głównie w celach marketingowych), dlatego też spotkać można werble Supra-Phonic Black Beauty. Wszelkie zmiany dotyczyły „garmażerki”, od 2007 roku klasyczne lugi „Keystone” zastępowane są w niektórych modelach łódkami „tube”, maszynki P-85 charakterystyczną maszynką Dunnetta, a typowe potrójnie gięte  obręcze, obręczami odlewanymi. Wierząc producentowi – jedno jest pewne: korpus jest zawsze najwyższej jakości, Made In Usa.

Jeśli chodzi o endorserów Supraphniców, to łatwiej napisać, kto na nich nie grał, niż, kto ma je w swojej kolekcji. Najwybitniejsze nazwiska to: John Bohnam, Joe Morello, Ian Paice, Ginger Baker, Mitch Mitchell, Carl Palmer, Steve Gadd czy Charlie Watts.

Aż strach pomyśleć ilu znanych nie może publicznie pochwalić się graniem na tym cudzie (Portnoy?, Carey?)

Tajemnicą poliszynela natomiast jest fakt, że w 90% profesjonalnych studiów nagraniowych Supraphonic znajduje się na liście backline’u i bierze on nadal czynny udział w wielu sesjach, od muzyki klasycznej i orkiestrowej po death metal.

Na zagranicznych forach często pojawia się pytanie: „czy mój Supraphonic jest z mosiądzu?”; owa kwestia widocznie jest tak istotna, że powstało kilka sposobów na sprawdzenie materiału w sytuacjach, w których ani numer seryjny, ani ogólny wygląd instrumentu nie są w stanie pomóc. Metoda pierwsza, tzw. „Magnet Test” polega na przyłożeniu do korpusu magnesu;  jeśli „łapie” on bęben – nasz Supraphonic jest stalowy bądź aluminiowy, w przeciwnym razie – wykonany z mosiądzu. Drugi sposób, to delikatne zdarcie powłoki chromu wewnątrz otworu montażowego np. lugi: jeśli ukaże nam się kolor mosiężny, sprawa jest jasna. Trzeci i zarazem najmniej pewny sposób, to zważenie danego egzemplarza: mosiądz jest dość ciężkim stopem, więc jego waga będzie większa, dla werbla około 4kg (model stalowy – 2,5 kg). Czytaj dalej Werble wszechczasów w pigułce